To będzie prywatna opowieść o tym, jak się zaczęłam uczyć, że każdy jest w porządku. Przytaczam ją, bo kiedy już byłam w stanie o tym doświadczeniu rozmawiać, okazało się, że nie tylko mnie się tak przytrafiło i nie tylko moja samoocena ucierpiała.
W pracy często pomagam klientom w uporaniu się z niedowierzaniem, że coś takiego ich spotkało, z załamaniem, smutkiem, złością i obwinianiem siebie.
Rozumiem ich, bo wtedy długo byłam w szoku.
Dzisiaj mamy teorię poliwagalną, która tłumaczy takie sytuacje, więc jest nam dużo łatwiej.
O czym będzie opowieść ?
Dawno, dawno temu, miałam Chłopaka, którego bardzo kochałam. Jednak musiałam tę relację zakończyć, bo stała się emocjonalnie tak trudna, że nie potrafiłam już w niej być. Mój Chłopak się zamykał się przede mną bez ostrzeżenia, bez wyjaśnień. Cisza. Wycofanie i żadnego porozumienia, żadnego dialogu. Nie byłam w stanie się dopukać w żaden sposób, a próbowałam różnych. Wszędzie napotykałam mur i ciszę. To było jak definicja odrzucenia. A później powrót, jakby nic się nie stało.
Dzisiaj wiemy, że takie zachowania, choć nieadekwatne do miłości, są adekwatne do tego, czego się we wczesnych latach nauczył autonomiczny układ nerwowy.
Styl przywiązania ukształtowany w dzieciństwie, jest jedynym, jaki człowiek zna. Jeśli bliska relacja wtedy była nieprzewidywalna, niebezpieczna, często raniąca – każda relacja tak się człowiekowi jawi.
Wiedziałam, że to jest bardzo czuły, dobry, prawy i kochany człowiek, więc moje zaskoczenie, niedowierzanie i osłupienie, a później ból były duże. Nie pojmowałam co się dzieje. Nie mogłam się od Niego dowiedzieć, więc szukałam wyjaśnienia tego co się stało. Może to jakiś okrutnik, a ja się wcześniej nie zorientowałam (jak więc mam ufać swoim wyborom?) ? A może to ja coś strasznego zrobiłam i o tym nie wiem (co ze mną nie tak)?
Dzisiaj wiemy, że tak może być, że odczuwanie miłości i nieumiejętność bycia w bliskiej relacji, uciekanie z niej, to dwie części tego samego człowieka.
Wiemy też, że za takimi zachowaniami często stoi trauma dziecięca, nazywana traumą II typu, albo traumą złożoną.
A zespół objawów, który obserwujemy u osób, które jej doświadczyły, daje obraz CPTSD.
Wtedy, szukając i nie znajdując innej odpowiedzi, niż ta, że to socjo, albo psychopata (a ja wiedziałam, że nie),
Poszukiwania trwały długo, ale w końcu wpadłam na to, co mogło być przyczyną.
Zobaczyłam, że pomimo dobrych intencji, nie był w stanie poradzić sobie z doświadczanymi uczuciami inaczej, niż używając takich narzędzi, które go w dzieciństwie chroniły, a których w dorosłym życiu nie zdecydował się zmienić na inne. Bliskość oznaczała dla Niego zagrożenie, więc się schował, pomimo tego, że bardzo tej bliskości potrzebował.
Zrozumiałam, że to, co się stało, nie miało ze mną nic wspólnego.
Wrócił spokój. Nie obwiniałam już siebie, nie obwiniałam Chłopaka. Nie musiałam pielęgnować złości, niechęci, poczucia niesprawiedliwości, ani tracić energii na rozpamiętywanie. Znalazłam współczucie i odpuściłam
To doświadczenie, chociaż trudne, pozwoliło mi na to, żeby się nauczyć, że jeśli nie mam wiedzy o całym kontekście, nie ma sensu oceniać zachowania innego człowieka, bo nie jestem w jego skórze. I tego, że jeśli czegoś nie rozumiem, to nie znaczy, że nie ma wytłumaczenia.
Nauczyłam się też tego, że nawet jeśli sytuacja bardzo mnie porusza i dotyczy mnie osobiście, może nie mieć żadnego związku z tym kim i jaka jestem. I, że czasem nic się nie da poradzić, bo to nie ode mnie zależy.
Niezwykle trudnym, jeśli nie niemożliwym jest wiedzieć wszystko o życiu innej osoby, o tym co ją kształtowało. Skoro więc nie mam wiedzy, nie ma sensu oceniać człowieka. Mogę zobaczyć co mi robi jego zachowanie i mam prawo asertywnie zdecydować czy i jak kontynuować relację, ale ocenianie ludzi niewiele daje, bo każdy stara się postępować w sposób dla siebie najlepszy. Nawet jeśli nie rozumiem dlaczego.
Przy okazji szukania odpowiedzi, zobaczyłam, że i ja mam swoje utrwalone z dzieciństwa strachy, automatyczne wzorce zachowań i emocjonalne wyzwalacze, które jeśli zaistnieją, uruchamiają kaskadę myśli i zachowań poza moją świadomą kontrolą. Zabrałam się więc za pracę ze sobą samą. Pracuję do dziś, wiedząc, że mam bagaż życiowy, którego sama nie spakowałam. Czasem on mi pomaga, czasem nie.
I tylko ja sama mogę zdecydować co z tego bagażu chcę spróbować wypakować, wiedząc, że niektóre rzeczy tam zostaną, nawet jeśli ich nie chcę.
W ten sposób od zrozumienia dla innego człowieka dotarłam do zrozumienia dla siebie samej.
Odpuściłam sobie i wiem, że jeśli uda mi się względnie trwale zmienić nawet małe części moich wzorców i automatyzmów, tak żeby mnie samej i innym ze mną lepiej się żyło- to już jest sukces.
Dla mnie umiejętność oddzielenia osoby i zachowania jest przydatna- mam nadzieję, że kiedy spróbujesz kilka razy, zobaczysz, że takie podejście pozwala ograniczyć twoje koszty emocjonalne.
Większość moich klientów mówi, że świadomość tego, że ktoś, nawet kochany, ich zranił, a jego zachowanie nie ma nic wspólnego z tym jacy są, jest wyzwalająca i pozwala im na to, żeby przestali szukać winy w sobie. Wtedy mogą energię skierować na pogodzenie się z tym co się stało, zadbanie o własny dobrostan emocjonalny i powrót do normalnego życia. Po jakimś czasie wraca im też zaufanie do ludzi i są w stanie wejść w nową relację, dbając o to, żeby to była osoba dla nich emocjonalnie dostępna.
Na koniec jeszcze jedna ważna rzecz. Tak jak zachęcam do ograniczania lub eliminowania oceniania innych osób, tak samo zachęcam do tego, żebyś się przyjrzał dokładnie temu jak się czujesz z zachowaniami tej osoby. Jakie emocje i uczucia one w Tobie wywołują.
Zadaj sobie pytanie- „co mi to robi?”
Jeśli w czyimś towarzystwie czujesz się źle, smutno, niepewnie- być może to nie jest relacja dla Ciebie. Masz pełne prawo nie zgadzać się na traktowanie, jakiego nie chcesz, jesteś w porządku taki jaki jesteś i sam wiesz co Ci w kontaktach z innymi służy, a co nie.
Zadbaj o własne dobre samopoczucie w relacjach, stój po swojej stronie. Nawet jeśli czujesz strach, zrób tak.
Dla niektórych moich bliskich, przyjaciół czy klientów, przyzwyczajonych do surowej samooceny, takie podejście początkowo wydaje się nienaturalne. Kiedy dają sobie czas i pozwolenie na branie swojej strony, szanowanie własnych uczuć i emocji, powoli odkrywają, że nic w tym złego, a coraz lepiej się czują wśród ludzi i z samymi sobą.
Może dotychczas tak nie robiłeś, nic nie szkodzi. Nie musisz wprowadzać zmian, tylko popatrz jak to u Ciebie jest. Obserwuj jak się czujesz, co myślisz. Daj sobie czas na refleksję.