Teoria poliwagalna Stephena Porgesa, to wiedza tłumacząca jak funkcjonuje autonomiczny układ nerwowy człowieka.
To ten układ zarządza naszym ciałem w sposób automatyczny, niezależny od woli.
Informuje nas o otaczającym świecie, i wpływa na to jak go postrzegamy. Mówi nam o tym co dzieje się w ciele i o relacjach jakie mamy z innymi ludźmi.
Chroni nas przed zagrożeniami.
Pilnuje żeby nasze ciało zachowało homeostazę, czyli niezbędną do życia stałość środowiska wewnątrz ciała.
Nazwa poliwagalna pochodzi od niezwykłej budowy i natury dziesiątego (X) nerwu czaszkowego, czyli po polsku nerwu błędnego.
Po łacinie nazywa się nervus vagus, czyli nerw błądzący, wędrujący. Zaczyna się w pniu mózgu, w jądrze dwuznacznym (zmielinizowana gałąź ventralna), w jądrze grzbietowym (niezmienilizowana gałąź dorsalna), oraz w paśmie samotnym (włókna czuciowe ). Spójrzcie na nazwy. Wygląda na to, że nerw błędny zadziwił już pierwszych anatomów. Nie zachowywał się tak, jak inne nerwy, zdyscyplinowane i przewidywalne w swoim przebiegu. Nervus vagus to taki trochę rebeliant, wędruje sobie po ciele, zawracając w różnych kierunkach 😉
Jak się później okaże zachowuje się tak nie bez powodu.
Dla mnie w tej nauce najwspanialsze jest to, że z każdego, kto zechce się nauczyć podstaw teorii poliwagalnej zdejmuje strach, wstyd, ocenianie własnych zachowań, przymus „pracy nad sobą” i siłowania się ze sobą. To co mogło w naszym zachowaniu wydawać się dziwne, okazuje się wytłumaczalne i ma swoje uzasadnienie w przeszłych doświadczeniach układu autonomicznego.
Wiedza daje świadomość, a ta z kolei pozwala na łagodność, życzliwość dla siebie i otaczających ludzi. Tylko w spokoju jesteśmy zaciekawieni, możemy się uczyć. Taki spokój daje teoria poliwagalna.
Kiedy wiemy jak funkcjonuje autonomiczny układ nerwowy, wiele rzeczy staje się proste.
Patrzymy na fakty, a nie na interpretacje, które narzuca nam wychowanie i niepisane umowy społeczne.
Łatwo możemy zobaczyć czego mamy w nadmiarze, a co jest nam potrzebne żeby być w stanie równowagi. Nauczyć się świadomie i płynnie przechodzić od mobilizacji, czy wycofania układu nerwowego do stanu regulacji.
Znając podstawy teorii poliwagalnej możemy wybierać własne zachowania. Już nie musimy powielać automatyzmów, które nawet dla nas samych nie są racjonalne, a nie wiedzieliśmy dlaczego czasem postępujemy nie tak jak byśmy chcieli.
Możemy się zaprzyjaźniać z sobą samym, poznawać siebie bez przymusu, zakazów, nakazów, we własnym tempie i w zgodzie ze swoją fizjologią.
Dzięki neuroplastyczności każdy może się nauczyć regulować własny układ nerwowy.
Wyciszyć jedne, a wzmocnić inne automatyczne połączenia nerwowe, tak żeby jak najczęściej być w miejscu, gdzie dobrze się czuje, tak emocjonalnie jak i fizycznie.
Czytaj dalej- zaraz zobaczysz, że to nie żadna magia, a czysta biologia.
Powiedzenie „ tu nie ma żadnej magii, tylko biologia” wzięłam od mojej nauczycielki, Deb Dany.
To ona przełożyła teorię poliwagalną na język psychologii, tworząc terapię poliwagalną.
Teorię dała nam dedektywistyczna praca Stephena Porgesa.
Stephen to naukowiec, który połączył kropki na obrazku w sposób w jaki nikt tego wcześniej nie zrobił. Zobaczył zależności, których nikt wcześniej nie dostrzegł.
Dzięki temu mamy kompletny obraz budowy, funkcji, i plastyczności autonomicznego układu nerwowego.
Nową wiedzę o nerwie błędnym i układzie przywspółczulnym.
Jeśli nie lubisz opowieści- nie czytaj tego co napisałam na zielono, czyli historyjki o żółwiach, dinozaurach i ludziach. Będzie następny post, z bardziej naukowymi wyjaśnieniami.
Jeśli masz trochę ciekawości i czasu, zobacz jak to się stało, że jesteśmy tacy jacy jesteśmy 🙂
Dawno, dawno temu żyły sobie żółwie. Miały niewielkie mózgi, a autonomiczny układ nerwowy potrafił je chronić przed niebezpieczeństwem tylko w jeden sposób. Kazał im zamierać. W celu oszczędzania energii i przygotowywania się na najgorsze. Prakręgowce miały do dyspozycji niezmielinizowany nerw, który pozwalał im w sytuacji zagrożenia zmniejszyć własny metabolizm. W warunkach spokoju dbał o ich homeostazę przez sprawne funkcjonowanie wszystkich narządów.
Kiedy zbliżał się drapieżnik, żółw robił kupę żeby odciążyć układ pokarmowy. Potem chował się do skorupy i nieruchomiał.
Znając teorię poliwagalną powiedzielibyśmy, że używał odpowiedzi dorsalnej.
Zwalniał akcję serca i oddychanie- tak oszczędzał energię żeby jak najdłużej przeżyć i nie wykrwawić się za szybko. Odłączał czucie w nerwach, żeby rany zadane przez wroga jak najmniej bolały. Wyglądał jak nieżywy, bo zamierał i czekał co będzie. Tylko tak umiał reagować.
Co było później ?
Niektóre gady, mające z żółwiem wspólnego przodka podeszły do spraw inaczej. Wkurzało je to, że mają mało potomstwa, bo jakieś ptaszyska kradną pozostawione bez opieki jaja, uznały wiec może warto dać trochę uwagi swoim dzieciom i bronić gniazd.
Ponieważ myślały i myślały co tu zrobić, ich mózgi i autonomiczny układ nerwowy zaczęły się powiększać. Powoli ale wytrwale. Dlatego następne pokolenia gadów były mądrzejsze i zaczęły współpracować ze sobą żeby chronić swoje młode.
Ich potomkowie spotykając się w większych grupach i porozumiewając się ze sobą, wpadli na to, że czasem warto zawalczyć o siebie, a jak się nie da- uciec.
Żeby to zrobić potrzebowały pomocy ze strony ewolucji i tak się też stało.
Dostały współczulny układ nerwowy, a z nim prekursory adrenaliny i kortyzolu, czyli hormonów pozwalających na mobilizowanie energii w sytuacji, kiedy jest to potrzebne.
W warunkach bez zagrożenia gałąź niezmielinizowana i układ współczulny razem dbały o homeostazę.
Te gady, sąsiedzi dinozaurów, były w o wiele lepszej sytuacji niż ich żółwiowi przodkowie.
Opiekowały się potomstwem, więc było ich więcej. Trzymały się w stadach, więc były bezpieczniejsze. A w obliczu zagrożenia mogły walczyć, albo dać nogę i tak się uratować.
Miały również mechanizm obronny w postaci znieruchomienia i zamierania, ale używały go wtedy, kiedy nie dało się uciec, albo przeciwnik był dużo większy.
W czasie spokoju ich autonomiczny układ nerwowy dbał o to żeby nie musiały sobie zawracać głowy myśleniem o oddychaniu, krążeniu, trawieniu, rozmnażaniu, wydalaniu, układzie odpornościowym- to się działo automatycznie.
One miały czas, na kombinowanie jak żyć wygodniej i bezpieczniej.
Dinozaury skupiały się głownie tym żeby rosnąć, bo uważały, że im będą większe, tym będą świetniejsze. Rozpychały się na Ziemi i wyjadały wszystko co im wpadło w łapy.
Ich sąsiedzi natomiast zajmowali się nawiązywaniem kontaktów we wspólnocie, opieką nad dziećmi, pomaganiem sobie w obrębie własnego stada, wymyślaniem jak się tu lepiej dogadać.
Od tego nie tylko rosła im kora mózgowa, ale też miały dobry humor 🙂
Aż nagle przyszedł kryzys klimatyczny. Skąd i dlaczego?
Czy to dinozaury z manią wielkości wyjadły całą zieleninę na Ziemi ? Czy może puszczały tak dużo bąków jak współczesne krowy i zepsuły atmosferę ? Do dziś nie wiadomo dokładnie co się stało. Dinozaury nie opowiedzą- były za duże i wymarły.
Sąsiedzi przeżyli. Byli mniejsi i trzymali się blisko siebie, więc epoka lodowcowa nie zrobiła im wielkiej szkody. W trudnych warunkach wspierali się wzajemnie i wspólnie sobie poradzili.
A kiedy już nie było konkurencji ze strony zawsze głodnych dinozaurów, mieli dla siebie więcej jedzenia.
Rozwijali umiejętności społeczne, a przez to mózgi. Za to dostali od ewolucji nagrodę- zaczęli się zmieniać w ssaki.
U ssaków pojawiła się dodatkowa gałąź nerwowa- zmielinizowany nerw, odpowiedzialny za utrzymywanie akcji serca we właściwym tempie.
Ten nerw, odpowiednik naszej gałęzi ventralnej nerwu błędnego, promował zaangażowanie społeczne.
Ssaki miały włosy i stałocieplność do ochrony przed chłodem. Dzieci uczyły się od swoich mam regulacji własnych systemów nerwowych, a bliskość sprzyjała ich rozwojowi i prawidłowemu kształtowaniu. Członkowie stada wspierali się wzajemnie, a ciepłe relacje pozwalały im ukoić skołatane nerwy po walce z wrogiem lub ucieczce. Jeśli była taka potrzeba mieli w zanadrzu dwie automatyczne reakcje obronne- walcz lub uciekaj i odziedziczoną po żółwiach obronę przez znieruchomienie i zamieranie.
Ssaki miały coraz grubszą korę mózgową i były coraz bystrzejsze, zobaczyły, że bardzo opłacalne jest trzymanie się razem.
Czasem dochodziło w grupie do nieporozumień, a to zagrażało wspólnocie.
Dlatego trenowały swoje układy nerwowe, a szczególnie gałąź ventralną nerwu błędnego, żeby coraz lepiej się dogadywać- komunikacja to podstawa 🙂
Nauczyły się odczytywać mowę ciała, a nawet mimikę i ton głosu. Rozpoznawać u innych emocje. Wysyłać sobie nawzajem sygnały bezpieczeństwa.
Zaczął się kształtować najwyższy system ochrony, czyli układ zaangażowania społecznego.
Grupy tworzyły własne reguły.
Zasady były jasne. Kto był w stadzie, był miły, nie robił krzywdy, a poważnie traktował swoje obowiązki wobec wspólnoty- dostawał dobre relacje, poczucie bezpieczeństwa i ochronę.
Kto się ociągał- dźwiękami, mową ciała, a czasem potrząsaniem, zębami lub pazurami był zachęcany do zmiany postępowania.
Jeśli nadal nie chciał lub nie potrafił współpracować, dostawał czerwoną kartkę i był wypędzany poza bezpieczny obszar wspólnoty. Tam samotnie ginął prędzej czy później.
Dzięki systemowi zaangażowania społecznego wszystko szło tak dobrze, że pojawił się człowiek.
Ma świetny, spory mózg, który jednak na swoją pracę zużywa dużo energii.
A, że taka energia nie zawsze jest dostępna w wystarczającej ilości, ewolucja zadbała o człowieka i dała mu równie wyspecjalizowany autonomiczny układ nerwowy. Ten energooszczędny, automatyczny, niezależny ani od woli, ani od myślenia system, cały czas dba o to żeby ciało działało właściwie i żeby człowiek miał włączone mechanizmy ochronne, nawet kiedy śpi.
Nieustraszenie przechodząc kolejne szczeble ewolucji, ludzie wykształcili stopniowany system obronny.
W przypadku pierwszych sygnałów zagrożenia używają najnowszych metod. Mózgu i układu zaangażowania społecznego, czyli gałęzi ventralnej nerwu błędnego. Porozumiewają się z otoczeniem i decydują co zrobić.
Jeśli to nie przerwie sygnałów zagrożenia automatycznie włącza się rozwojowo straszy układ współczulny, który dostarcza energii do reakcji walcz lub uciekaj.
W stresie system zaangażowania społecznego nie ma dużego znaczenia, podobnie jak kontrola logicznego mózgu.
Otoczenie wydaje się wrogie, a zapasy energii są kierowane do mięśni.
Kiedy wyzwanie trwa zbyt długo, lub zagrożenie jest większe niż zasoby, dowodzenie obroną przejmuje najstarsza część układu- gałąź dorsalna nerwu błędnego. Wtedy ludzi już się nie zauważa, przestają być ważni. Człowiek zostaje sam i zastyga tak jak jego żółwiowi pra,pra,pra przodkowie. Nie ma już sił żeby walczyć, nie ma możliwości ucieczki. Nieruchomieje, staje się jak najmniej widoczny, ciało przygotowuje się na najgorsze i robi co może żeby jak najmniej bolało. Metabolizm zwalnia, oddech staje się płytki, a serce bije bardzo powoli. Całe ciało zamiera.
Każdy człowiek ma te trzy sposoby reakcji na sygnały zagrożenia.
Poruszamy się pomiędzy nimi każdego dnia.
Potrafimy też wysyłać i odbierać sygnały bezpieczeństwa.
Uśmiechamy się, modulujemy głos, przytulamy ludzi, a smutnym dodajemy otuchy trzymając ich za rękę. To są intuicyjne zachowania, których uczymy się dorastając w atmosferze zaangażowania społecznego. Nieświadomie wiemy kiedy ktoś jest nam życzliwy, akceptuje nas i dobrze się z nami czuje.
Rozpoznajemy u siebie i innych stan ventralny, czyli taki, gdzie jest równowaga, spokój i bezpieczeństwo.
Tu się kończy opowieść na dzisiaj. Mam nadzieję, że zobaczyliście jak przez miliony lat ewoluował autonomiczny układ nerwowy, po to żebyśmy dzisiaj mogli być bezpieczni mając hierarchiczny, potrójny system obrony.
Jeśli zapamiętaliście kilka sformułowań napisanych tłustym drukiem- świetnie !
To są podstawowe pojęcia używane w teorii poliwagalnej. Dzięki nim będzie łatwiej zrozumieć jak funkcjonujemy. Mając tę wiedzę, będziecie mogli w sposób świadomy regulować własny układ nerwowy i żyć w równowadze, nawet jeśli codziennie zdarza się coś, co Was z niej na chwilę wytrąca.
Jeśli teoria poliwagalna Cie zaciekawiła i chcesz dostawać informację o kolejnych postach, szkoleniach i o tym co nowego, zapisz się do newslettera.
Zapisując się wyrażasz zgodę na otrzymywanie powiadomień i na to, że będę gromadziła i przetwarzała twoje dane osobowe dla potrzeb komunikacji.
Twoje dane nie zostaną udostępnione żadnej innej osobie ani podmiotowi.